Słowo do Drogich Parafian w rocznicę poświęcenia naszego kościoła

Do Drogich Parafian w rocznicę poświęcenia naszego kościoła

Kochani Moi Siostry i Bracia,
Słuchamy tego dziś w opustoszałym wskutek ograniczeń kościele i możemy przeczytać to też z strony internetowej naszej parafii. A właśnie dziś obchodzimy rocznicę poświęcenia kościoła parafialnego pod wezwaniem świętego Mikołaja. Ma ten kościół już ponad trzysta lat, postawiony na miejscu poprzedniego drewnianego.

Król Dawid, wybitna postać Starego Testamentu piszę w Psalmie 69: „Gorliwość o Dom Twój mnie pożera”, chociaż nie jemu lecz dopiero jego synowi – Salomonowi – Bóg pozwala zbudować świątynię w Jerozolimie. Czyli marzenie Dawida o potrzebie budowy Domu poświęconego Bogu spełnia się później, ale spełnia się. Te słowa o gorliwości o Dom Boży słyszeliśmy niedawno w kościele, kiedy czytano Ewangelię o wypędzeniu przez Jezusa ludzi, którzy w świątyni zamiast modlić się, chwalić Pana, sprzedawali gołębie, liczyli i wymieniali pieniądze.
Chrześcijańskie świątynie zaczęły powstawać w czwartym wieku, kiedy po trzystu latach prześladowań wyznawcy Chrystusa mogli wreszcie wyjść z podziemia i wyznawać wiarę jako ludzie wolni. Nasz kościół parafialny, który odziedziczyliśmy przybywając na „nowe ziemie zachodnie”, zawsze był, w odróżnieniu od sąsiednich, świątynią katolicką. Ci którzy jechali tu z Lwowa, Tarnopola, Stanisławowa, Wołynia i innych Kresów oraz z centralnej Polski, wysiadając i rozładowując to, co przywieźli, pytali o kościół. Czy jest i w jakim jest stanie? Niektórzy wieźli ze Wschodu obrazy, szaty liturgiczne i inne sprzęty kościelne słysząc, że świątynie które opuszczają, zostaną zamknięte, rozebrane lub oddane innym wyznaniom.

Przybyłem tu 26 czerwca 2004, skierowany jako proboszcz mając pięćdziesiąt siedem lat życia i trzydzieści dwa lata kapłaństwa. Miałem za sobą prace remontowo-budowlane w różnych parafiach: budowę plebanii, rozbudowę i remont kościoła oraz remonty kilku kościołów, plebanii i kaplic. Już w pierwszych dniach pobytu zauważyłem nad wejściem do kościoła napis w języku łacińskim: „Domine, dilexi decorem Domus Tuae” – co oznacza: Panie, pokochałem Cudowność Twego domu. To ten sam klimat, co wyżej cytowanych słów: „Gorliwość o Dom Twój pożera mnie”.
Zawsze chciałem, by świątynie katolickie były czyste, przytulne i w bardzo dobrym stanie technicznym. Przyjrzałem się wnętrzu mojego nowego kościoła, a kilka dni potem poprosiłem o przyjazd komisji z wrocławskiej kurii. Gdy się nie doczekałem, udałem się do biura wrocławskiej NOT, które wydelegowało do nas Pana inżyniera Krzysztofa Sokolnickiego, dziś już nie żyjącego. Ten człowiek związał się z naszą parafią na długo i patronował wielu naszym remontom. Gdy przyjechał do nas po raz pierwszy, przebrał się w strój roboczy, wziął latarkę, aparat fotograficzny, notes oraz telefon i na przeszło pół dnia zniknął w kościele. Po powrocie powiedział o zagrożeniu katastrofą budowlaną, szczególnie w prezbiterium. Padła też propozycja zamknięcia kościoła. Moi koledzy z roku, gdy w niewielkiej grupie odwiedzili mnie parę dni po wizycie inżyniera, stwierdzili, że czeka mnie ogrom prac, które mnie przerosną i że powinienem poprosić księdza biskupa o przysłanie tu młodego energicznego kapłana i o pójście po tylu latach budowania i remontowania do takiej parafii, w której starzejąc się nie musiałbym prowadzić ciężkich prac tylko duszpasterzować.
Powiedziałem kolegom, że decyzję podejmę po pierwszej kolędzie, po zapoznaniu się z parafianami. I rzeczywiście pierwsza kolęda pokazała mi perspektywę pracy i współpracy z wiernymi. Powołałem radę parafialną, otworzyliśmy parafialne konto i poprosiliśmy wiernych o 10 złotych miesięcznie od rodziny na cele remontowe. Pojawili się w radzie parafialnej ludzie znający się na prowadzeniu prac remontowych, umiejący układać pisma do różnych organów i instytucji, dodający odwagi i zapału. Nie muszę podawać nazwisk, Wy Ich znacie. Przygarnęła mnie do swego stołu najpierw rodzina Państwa Władysława i Heleny Miłuchów, potem (i do dziś) rodzina Państwa Władysława i Ireny Terleckich. Spotkałem się z życzliwością i dobrocią Pana Burmistrza Szczęśniaka, potem Pana Burmistrza Putyry.

Postarałem się o wpisanie naszej świątyni do Rejestru Zabytków. Dzięki temu wpisowi Urząd Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice, kierowany przez Pana Szczęśniaka, potem przez Pana Putyrę i do dziś przez Pana Szczęśniaka, może naszej parafii udzielać dotacji na cele remontowe. Nie bez znaczenia była też sprzedaż części gruntu parafialnego pod budowę przedszkola w Miłoszycach. Byli też ofiarodawcy większych sum – na wymianę nagłośnienia kościoła, na remont organów, na wymianę starych ławek na nowe. Dobra współpraca naszej parafii z Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków we Wrocławiu zaowocowała konserwacją dwóch naszych cennych zabytków XIV wieku – Piety i Madonny z Dzieciątkiem. Za te prace zapłacił wrocławski urząd.
Mój dawny proboszcz z Głogowa mówił czterdzieści lat temu do nas, wtedy wikarych: jeśli będziecie prowadzić prace czy remontowe czy budowlane przy kościołach, opierajcie zdobywanie środków na ofiarności parafian. Wtedy oni, parafianie, widząc piękniejącą świątynię, będą ją kochać i uważać za swoją, bo tam zostanie włożony ich wysiłek i grosz. I u nas tak jest, choć pieniędzy od parafian nie wystarczyłoby na opłacenie całości zadań. Dlatego pomoc naszego Urzędu Miasta i Gminy jest zbawienna.
Na potwierdzenie tezy o związku miłości do Domu Bożego z ofiarnością na ten Dom przedstawiam, co następuje. Nieżyjący już ksiądz, mój kolega, mówił kiedyś z żalem: „postarałem się o kilka dotacji, wyremontowałem świątynię bez wkładu finansowego oraz zaangażowania wiernych, a oni nie czują się w kościele u siebie.
Bo ich to nie kosztowało” – dodał. No dobrze. Ale jak się czują ci, którzy, chodzą do kościoła i uczestniczą w życiu parafii, ale nie złożyli jeszcze ani grosza na prace remontowe prowadzone siedemnaście lat? Jak się czują w piękniejącym bez Ich udziału kościele? Gdyby i oni posłuchali głosu sumienia i wyrównali zaległości od 2005 roku, byłoby nam o wiele łatwiej i więcej byśmy zrobili w Domu Bożym. Choć jest i promyk nadziei!

Spotykam młodych ludzi mieszkających z rodzicami, którzy zaczynają po raz pierwszy w życiu pracować i od razu wpłacać od siebie ofiary na remont. Ostatnio też kilka rodzin do tej pory nie składających ofiar, przekazało całość – od stycznia 2005. Bogu niech będą dzięki. Cieszę się, patrząc z konfesjonału na kościół wypełniony dziećmi, odmawiającymi pod opieką Pani Katechetki Różaniec. Patrzę na osoby, ale i na ściany i sklepienie, patrzę jak wszystko pięknieje. Patrzę na ludzi wchodzących do przedsionka na modlitwę w ciągu dnia – nieraz z maluchami, także na dzieci idące do szkoły lub wracające z niej – zachodzące na modlitwę.

Lat mi przybywa, sil ubywa, to naturalne. Smutno mi jest szczególnie wtedy, gdy stojąc przy ołtarzu jestem w jednej osobie kapłanem, ministrantem i organistą, czasem też kościelnym. Niektórych parafian i ministrantów nie widziałem od kolędy, a to już przeszło pół roku. Smutek rozpraszają Panie, które po odejściu Sióstr zastępują z ogromnym poświęceniem i bezinteresownie zakrystianina. Ten smutek, ogarniający czasem, jest szczególnie odczuwalny w okresie trzymającej nas od marca epidemii. Ale cieszę się każdym Waszym gestem, także tą pomocą materialną, tzw. tacą przekazywaną na konto czy do domu, która to pomoc pozwala utrzymać parafię w tym trudnym okresie. Cieszę się Waszą pomocą dla misjonarzy czy dla seminarium.

Siedemnaście prawie lat biegnie. I co w tym czasie? Najpierw ankry ściągające ściany kościoła, podciąg, który zatrzymał opadanie stropu nad nawą główną i ocieplenie tego stropu, wymiana dachówek nad nawą główną po stronie ulicy Głównej, wymiana wszystkiego – więźby i dachówek nad prezbiterium, gdzie groziło zawalenie, osuszenie świątyni, wymiana instalacji elektrycznej, wymiana nagłośnienia, generalny remont wewnątrz i na zewnątrz wieży, doprowadzenie do zakrystii wody i odprowadzenie ścieków, założenie elektrycznego napędu dzwonów, częściowy remont ogrodzenia kościoła – nowa brama, nowe furtki,
generalny remont, a właściwie odbudowa organów, wymiana starych ławek na nowe i wymiana ogrzewania w ławkach. Teraz prowadzone są prace przy portalach drzwiowych oraz przy oknach i drzwiach. A w przyszłym roku? Chcemy położyć chodnik z granitu wokół świątyni i w ten sposób spełnić pragnienie wielu parafian.

Kochajcie nasz kościół, swój kościół, jak ten człowiek, który umieścił napis nad wejściem głównym. Treść tego napisu powinna być wyrazem naszej miłości do miłoszyckiej świątyni, bo ona jest ważniejsza i droższa niż domy, w których mieszkamy, bo tu mieszka nasz Zbawiciel, do którego przychodzimy na Mszę Świętą i na adorację. Nie dopuśćcie już nigdy do takich zaniedbań, jakie wspólnie usuwamy ciężko pracując, nieraz bez zrozumienia i wdzięczności.
Jestem ogromnie zmęczony tym prawie siedemnastoletnim remontowym maratonem. Ale jestem też bardzo szczęśliwy, że mogłem i mogę – dzięki Miłosierdziu Bożemu i Wam – tyle razem z Wami dokonać.
Dziękuję, przepraszam, proszę. Szczęść Wam, Boże w dniu poświęcenia naszego kochanego kościółka.

Miłoszyce, 25 października 2020 Ksiądz Janusz Giluń