Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Panu!
Chciejmy z Bożą pomocą podsumować to doroczne wydarzenie w Kościele Katolickim naszej Ojczyzny. Czynię to po kolędowaniu, które obchodziłem sześćdziesiąty szósty raz – piętnaście kolęd jako ministrant i pięćdziesiąt jeden jako kapłan rzymskokatolicki. Oczywiście, dwa różne spojrzenia, bo i dwie różne funkcje. Niemniej jednak to, co dla człowieka wierzącego jest zasadnicze, to, co odczuwałem i jako ministrant i jako ksiądz, jest takie samo, a mianowicie: kapłan w spotkaniu kolędowym – czy ono się odbywa w domach parafian czy w świątyni – jest narzędziem Chrystusa, któremu powierzył się w dniu święceń. Skoro tak, to kolędujący duszpasterz przynosi swoim wiernym Boże Błogosławieństwo na nowy rok. Dlatego kolędę rozpoczynamy w styczniu z nowym rokiem.
Nie przyjęcie tego błogosławieństwa, czyli nie spotkanie się na kolędzie, może być wyrazem braku wiary w to, że kapłan nie jest poborcą podatkowym, lecz sługą Chrystusa, którego błogosławieństwo przekazuje. Te rozważania są jasne dla ludzi, którzy głęboko wierzą. Oczywiście wierni powinni widzieć i czuć, że kapłan nie pędzi lecz idzie, że – czy to w domach parafian, czy w kościele – ma czas dla swoich, że oni są mu bardzo bliscy. Spotkanie rodzinne, a nie interes załatwiany jak w biurze. Skoro nowy rok, to oczywiście karnawał, ale też kolęda czyli doroczne spotkanie rodziny z duszpasterzem, wspólna modlitwa i przyjęcie przez posługę Kaplana błogosławieństwa Bożego.
Patrząc już prawie z góry na całą swoją pracę, postanowiłem przyjrzeć się moim od przeszło osiemnastu lat parafianom i zobaczyć, czy pragną tej innej kolędy, w której udział jest deklaracją wiary. Już nie trzeba się denerwować, gdy ksiądz podchodzi pod drzwi, już nie trzeba myśleć, co powiedzą sąsiedzi, gdy księdza nie przyjmę. Trzeba tylko opuścić ciepły dom i przekroczyć próg mniej ciepłego, ale ogrzewanego kościoła.
Nie jestem już młodzieniaszkiem, ale dzięki Bogu, który daje siłę, mogłem pójść do domów, jak dawniej przez pół wieku. Jednak powiedziałem sobie: zobaczę, czy moi parafianie przyjdą z własnej woli? Przyszliście!! Tak, jak przychodziliście i przychodzicie od prawie dziewiętnastu lat. Tak jak przyszliście, gdy złamałem nogę i na trzy miesiące zostałem wyłączony z posługiwania w parafii. Tak, jak wtedy, gdy było ciężko, gdy epidemia wyludniła kościół. Przyszliście z pomocą i pomagacie nadal.
Przyszli do kościoła przedstawiciele dwustu osiemdziesięciu pięciu rodzin. W domach – na zaproszenie – odwiedziłem dziesięć rodzin. Razem – prawie trzysta rodzin. Były też wpłaty na fundusz remontowy – dziesięć złotych miesięcznie od stycznia 2005 roku.
To tyle, Moi Drodzy. Dziękuję za obecność, za gromkie, piękne śpiewanie kolęd i pastorałek, za stworzenie ciepłej atmosfery w kościele i w domach. Niech Dobry Bóg Wam wynagrodzi.
Miłoszyce, 29 stycznia 2023
Ksiądz Proboszcz Janusz Giluń