Miłoszyce, 18 czerwca 2023
Drodzy Parafianie,
Choć jeszcze dwanaście dni będę z Wami, czytam to, co napisałem, już dziś, bo za tydzień wielu Was nie będzie, wyruszycie na wakacyjny odpoczynek.
Do Miłoszyc przyjechałem w sobotę 26 czerwca 2004, by nazajutrz odprawić Mszę świętą koncelebrowaną z odchodzącym księdzem Witoldem Gliszczyńskim i rozpocząć urzędowanie. Ksiądz Witold powiedział jednak, że chciałby w tę niedzielę pozostać sam na pożegnaniu z parafią, a mnie przywitać za tydzień. Odjechałem więc i przyjechałem w poniedziałek 28 czerwca. Zamieszkałem na plebanii razem z księdzem Witoldem, który pozostał jeszcze kilka miesięcy przygotowując sobie mieszkanie we wrocławskim domu księży emerytów.
Dowiedziałem się niebawem o złym stanie technicznym kościoła i poprosiłem naszą kurię o przysłanie komisji technicznej. Nie doczekawszy się jej przyjazdu udałem się do świeckiej instytucji, do wrocławskiego NOT-u, który skierował do nas pana inżyniera, Krzysztofa Sokolnickiego, dziś już nieżyjącego. Inżynier obejrzał dokładnie kościół i stwierdził zły jego stan mówiąc o katastrofie budowlanej. Przyjechali wkrótce moi koledzy rocznikowi i dowiedziawszy się o wszystkim poradzili, bym, mając za sobą tyle budowania i remontowania, pojechał do księdza arcybiskupa i poprosił na jesień życia o parafię bez remontów. Nie posłuchałem ich jednak pomyślawszy, że Pan Bóg tak chce. Że chce, bym pozostał i pracował tu. I zostałem z Wami.
Po pierwszej kolędzie 2004/2005, gdy trochę poznałem ludzi, wybrałem radę parafialną, założyliśmy konto i poprosiliśmy każdą katolicką rodzinę o dziesięć złotych miesięcznie. Wtedy myślałem, że nie będzie takich rodzin, które nie dadzą tak niewielkiej sumy. Dziś, z perspektywy tych dziewiętnastu lat pobytu tutaj, widzę, ze rodzin nie wspomagających parafii jest niemało i to wśród chodzących do kościoła. Chodzą, widzą jak owocuje dawany grosz, ale sami nie pomagają. Zawsze bolała mnie i boli taka postawa. Uświadomiłem sobie, że w oparciu o same ofiary parafian, niewiele zrobimy. Postanowiłem zwrócić się o pomoc do różnych instytucji. Ale tu czekała niespodzianka. Nasz kościół nie figurował w rejestrze zabytków, a bez tego żadna instytucja finansowo nie pomoże. Podjąłem decyzję, przy oporze sporej grupy parafian, o wpisaniu naszego kościoła do rejestru zabytków. Najpierw zamówiłem u konserwatorów tzw. „białą kartę zabytku” tj. naszego kościoła, a potem, mając ją, poprosiłem o wpis. I stało się. Dowiedziałem się, że Urząd Miasta i Gminy Jelcz-Laskowice ma w swoim corocznym budżecie działkę na wspomaganie finansowe remontów zabytków w naszej gminie, że wszyscy pracownicy urzędu, także burmistrzowie, są nam przychylni.
Dzięki ofiarom parafian (te dziesięć złotych miesięcznie), dzięki corocznej pomocy Urzędu Miasta i Gminy i dzięki wsparciu hojnych fundatorów – wy ich znacie, jedni się ujawnili, drudzy postanowili pozostać anonimowymi – mogliśmy razem z aktywną radą parafialną prowadzić prace, których owoce umieściłem w dwóch gablotkach naszego przedsionka. Zatrzymajcie się tam, przyjrzyjcie tym pracom, wykonywanym przez dziewiętnaście lat.. Czy jest taka druga parafia? Tak wiele i w tak krótkim czasie. Szczególnie zachęcam tych, którzy później, po 2005 roku, osiedlili się tutaj. Jeśli nie należycie jeszcze do grona wspomagających, włączcie te dziesięć złotych miesięcznie. Pomóżcie.
Ale parafia to nie tylko mury kościoła, plebanii i kaplicy cmentarnej. To przede wszystkim – Duch, Sakramenty, Modlitwa. Przychodząc do Miłoszyc zastałem dwie Msze Święte niedzielne – o godz. 8 i o godz. 11:30. Niebawem wprowadziłem Mszę świętą wieczorną o godz. 18, a jakiś czas potem Mszę świętą dla dzieci o godz. 10. Dziś mamy cztery: ósma, dziesiąta, dwunasta i osiemnasta. Od razu, tuż po przybyciu, wprowadziłem comiesięczne odwiedzanie chorych w pierwsze piątki miesiąca.
Misje redemptorystów w roku 2008 dały owoc – Nowennę do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, którą odprawiamy w środy. Wskrzesiłem Niedzielne Godzinki przed pierwszą Mszą świętą, wprowadziłem Różaniec przed niedzielną sumą, Koronkę do Miłosierdzia Bożego we wtorki i piątki. Powstał Parafialny Apostolat Modlitewny Margaretka. W dni pogodne wiosny, lata i jesieni otwieramy przedsionek kościoła, by wierni w stworzonych im warunkach mogli prywatnie adorować Pana Jezusa. Nie marnowaliśmy czasu. Myślę, że nie zmarnowaliśmy.
Za to Wam Wszystkim dziękuję. Gdy mówią: „ksiądz wyremontował, ksiądz zrobił” – prostuję: to my razem. I tak ciągnijcie – i duchowo i materialnie.
Mam także jeszcze jedną potrzebę, potrzebę serca. Chcę ogromnie podziękować za pomoc w czasie epidemii – pomoc i dla mnie i dla parafii. Ta pomoc wielu trwa do dziś, bo przecież nie wszyscy po epidemii wrócili. Bóg Zapłać.
Przychodzi nowy ksiądz, ksiądz Piotr Śmigielski, historyk sztuki, który na zabytkach zna się bardzo dobrze. To ogromny plus. Otoczcie Go miłością, szacunkiem i wszechstronną pomocą.
Dziękuję Bogu za to, że mogłem być, żyć, pracować i modlić się z Wami. Przepraszam za to, co było u mnie złe. Proszę o życzliwą pamięć i o modlitwę. Z Bogiem
Wasz Ksiądz Janusz