Chcąc zagłębić się w „Wujkowej” wizji sakramentu pokuty należałoby uwzględnić całe jego życie, w którym wpleciona była jedna z istotniejszych funkcji kapłana – szafarza „sakramentu miłości i pojednania”; zarówno „kraj lat dziecinnych„, wychowanie w domu rodzinnym, formacja seminaryjna, jak i pierwsze lata posługi kapłańskiej, a w nich ciężkie doświadczenia z II wojny światowej, wykreowały w księdzu Zienkiewiczu pewien model spowiednika, który był przez niego doskonalony w ciągu długich lat pracy duszpasterskiej na Dolnym Śląsku.
Ponieważ jest to zagadnienie bardzo szerokie, pragnę zwrócić tylko uwagę na niektóre jego aspekty.
W napisanej przez siebie „Charakterologii”, jak i we wprowadzeniu do „Sakramentu Pokuty”, ksiądz Zienkiewicz zaznaczył mocno, że człowiek jest istotą daną i zadaną dlatego nigdy nie może pozostać tym kim jest. W embrionie widzi zakodowane skłonności ku złu i ku dobru. Musi więc kształtować ducha na bazie ciała. Lecz jeśli się nie rozwija to już wtedy popełnia przeciwko człowieczeństwu grzech śmiertelny, który autor postrzega jako zakażenie duszy człowieka, odwrócenie się od Boga, naruszenie ładu w relacji pionowej Bóg – człowiek i poziomej: człowiek – wspólnota, widzi ten problem jako osobistą obrazę Jego nieskończonego Majestatu i ojcowskiego serca, jako utratę łaski uświęcającej i Bożego dziecięctwa, jednocześnie określając grzech największym złem na świecie. Dodaje, że nieznajomość samego siebie i brak pracy nad sobą mogą fatalnie odbić się w życiu doczesnym i wiecznym. Poleca aby człowiek potrzebujący ciągłego wzrostu i pomnażania talentów nigdy nie pozostawał w tyle, a ponieważ jest istotą nieznaną i nawet dla siebie stanowi tajemnicę, powinien nieustannie się kontrolować i oceniać swoje czyny przed Bogiem. Kładzie zatem nacisk na codzienny rachunek sumienia i pozostałe warunki dobrej spowiedzi. Zaleca dążenie do takiego poziomu życia wewnętrznego, aby móc w każdej chwili – w razie potrzeby przystąpić do spowiedzi. Dla tych którzy nie osiągnęli jeszcze takiego zbliżania się do Boga i takiej samokontroli, nieodzowna jest według autora pomoc w postaci Dekalogowego wzoru pytań.
Można z tego wywnioskować, że ksiądz Zienkiewicz zwraca uwagę na indywidualne podejście do penitenta. Ponieważ sakrament pokuty zawiera wiele trudności dla obu stron, zachęca on kapłanów do pewnego rodzaju „pośrednictwa„ pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Wyraźnie popiera prawdę, że chrześcijanie widzą w tym obrzędzie, odzyskanie swojej twarzy – życia wewnętrznego; należy więc w sakramencie pojednania uznać nie tylko pokutę, ale także i to, że chrześcijanin, katolik traktować powinien Jezusa w konfesjonale jako trybunał miłości. Do spowiedzi idzie się zatem poprawnie, uznając wcześniej ten sakrament jako sakrament miłości. Idę się wyspowiadać by nauczyć się głębszej, bogatszej miłości.
Podkreślając znaczenie rozwoju talentów danych nam przez Boga, ksiądz Zienkiewicz popiera szczególnie formację duchową alumnów w seminarium. Sam często odwołuje się do swojego Ojca Duchownego księdza Dąbrowskiego, którego rozmyślania i konferencje stały się mu pomocne w kształtowaniu „ludzkich sumień”. Duże usługi w tej formacji oddaje także literatura. Idąc za wskazaniami księdza Dąbrowskiego, ksiądz Zienkiewicz poleca nie tylko książki ascetyczne, ale ubogacanie się w wartości, wiedzę, poznawanie problematyki psychologiczno-wychowawczej zawartej w podręcznikach z różnych dziedzin życia. Poleca także książki autorów niechrześcijańskich. Duży nacisk kładzie na piękną polszczyznę nie tylko w kaznodziejstwie ale także i w konfesjonale, gdyż według niego człowiek światły i oczytany zawsze rozwinie szerzej swoje horyzonty myślenia. Za „mistrza klasy pierwszej” od strony etycznej uważa w tej kwestii Fryderyka Foerstera – psychologa, pedagoga i pisarza, który nie popierając katolicyzmu zachęcał do uznawania wartości każdej kultury i nawiązywania do tego co już było. Jednym słowem przygotowanie do sakramentu pojednania i pokuty winno być według księdza Zienkiewicza wszechstronne, szerokie i podszyte psychologią.
Uważa, że sprawowanie Eucharystii i posługa w konfesjonale są najbardziej oczekiwanymi sakramentami dla adepta do kapłaństwa. W takim więc świetle powinien rozkwitnąć według księdza Zienkiewicza i konfesjonał będący „tajemniczym światem niecnych wiadomości”, a jednocześnie otwierający to wszystko czego przed przyjęciem święceń kapłańskich nie można było przeżyć. A zatem przez kratki konfesjonału może każdy kapłan przeżywać tę radosną tajemnicę, z której ludzie zwierzają się Chrystusowi. Jest to więc inny świat, w którym ta radość dominuje. Słuchając spowiedzi nie tylko w konfesjonale, ale także i na „kamieniu” – jak mawiał: „przez prowizoryczne kratki”, nagrywają się różne historie w pamięci słuchającego.
Orzeka jasno ,że nigdy nie należy odmawiać posługi szafarza pokuty gdy go o nią ktoś poprosi Nawet w chwilach rozpętania „diabelskiego koła”, a tak nazywał okres wojny, kiedy walka o życie była najważniejsza, na własnym przykładzie przyznaje, że funkcja spowiednika schodząc na drugi plan i będąca trudną w realizacji, była mimo wszystko nienaganna.
Sam potwierdza, że różne sytuacje w życiu kapłana dają mu szerokie pole działań duszpasterskich. Istotnym więc wątkiem pracy księdza Zienkiewicza w tej kwestii był fakt zainicjowania przez kapłanów przybyłych do Wrocławia ze Lwowa po II wojnie światowej, propagowania kultu Eucharystii połączonego z sakramentem pokuty. Ksiądz Zienkiewicz starający się być pionierem tych zwyczajów, podkreślał znaczenie nabożeństw eucharystycznych i konferencji duszpasterskich stanowiących przygotowanie do dobrej spowiedzi.
W tej dziedzinie, pełniąc funkcję Rektora Wrocławskiego Seminarium kładł wielki nacisk na rolę Ojca Duchownego jako kierownika ascezy i wychowania do pokuty. Stawiał alumnom duże wymagania oparte na Ewangelii i uświadamiał ich o znaczeniu konfesjonału w uzyskaniu łaski uświęcającej.
Przyznaje, że sakrament pokuty wtopiony w jego działalność duszpasterską był odprawiany niejednokrotnie masowo przy różnych okazjach. Obok zachowywania tajemnicy spowiedzi zaleca zachować w milczeniu nawet i to wszystko co towarzyszy temu sakramentowi.
Największe swoje inicjatywy duszpasterskie podejmuje w działalności CODA. Twierdzi, że chcąc formować charaktery młodych ludzi należy ukazywać im drogę chrześcijańskiej doskonałości i świętości przez ciągłe przeżywanie poczucia winy i nieustanną pracę nad sobą. W wydanym przez siebie „Sakramencie Pokuty” nie tylko przedstawia schemat spowiedzi wyliczający stereotypowe grzechy w porządku Dekalogu ale kładzie także wielki nacisk na sposób przezwyciężania zła i na to co według niego najważniejsze – ciągłe uczenie się głębokiej, bogatej miłości.
Godnym uwagi jest więc fakt nadania przez Biskupa księdzu Zienkiewiczowi funkcji spowiednika alumnów Seminarium Duchownego. Rola takiego duszpasterza nie ogranicza się tylko do odpuszczania grzechów i udzielania nauki ale do pewnego rodzaju kierownictwa duchowego, do którego jest zwykle wybierany kapłan wykazujący się bardzo bogatym życiem wewnętrznym. Każda zatem spowiedź, a szczególnie odprawiona u kierownika duchowego nacechowana jest dzięki Bożemu miłosierdziu nową szansą wchodzenia w mękę Chrystusa oraz scalenia z tą męką własnej niedoskonałości. Tak pojęte podejście do sakramentu pokuty mocniej rozwija aspekt pomnażania łaski, który jest owocem współpracy Boga, kierownika duchowego – działającego in persona Christi -i penitenta.
Życie w łasce uświęcającej stanowiło więc dla księdza Zienkiewicza niemal kres współdziałania człowieka z Bogiem co mogę poświadczyć osobiście po nawiązaniu zażyłej przyjaźni z tak Dostojnym Kapłanem – obecnym Sługą Bożym, którego toczy się proces beatyfikacyjny, zakończony na etapie diecezjalnym. Ksiądz Zienkiewicz był i moim kierownikiem duchowym w seminarium, od którego wiele się dowiedziałem i nauczyłem. Ponieważ „kratki konfesjonału” milczą na zawsze, mogę jedynie naświetlić pewne duchowe kwestie w zarysie bardzo ogólnym.
Fakt pozostawania alumnów spowiadających się u niego dowodzi tego co już wcześniej omówiłem. Oprócz wskazań indywidualnych, ksiądz Zienkiewicz kierował się w odniesieniu do prowadzonych przez siebie penitentów interpretacją Listów św. Pawła, szczególnie gdy chodziło o problemy wewnętrznych kryzysów, powoływał się często na wspominanego już Fryderyka Foerstera w problematyce psychologicznej, a także duchowej na Tomasza a’Kempis , w kwestii miłości odsyłał do własnej książki „Miłości trzeba się uczyć”.
Jego wnętrze odzwierciedlało charakterystyczne ciepłe spojrzenie na człowieka pełne zadumy i powagi. Wyposażenie mieszkania również było malowidłem jego osobowości. Od czasu gdy regularnie go odwiedzałem pozostały mi w pamięci jego cenne wspomnienia nie tylko ograniczone do historii własnego życia ale wspierane zawsze dyskusją na temat problemów i zagadnień z każdej dziedziny ludzkiej egzystencji. „Wujek” często polecał aby dużo czytać, gdyż twierdził , że to skarb, którego nikt odebrać nie może.
Tego kapłana cechowało ogromne ubóstwo, prawdopodobnie wzorowane na postaci Świątobliwego biskupa Pińskiego Zygmunta Łozińskiego, który na płaszczyźnie życia wewnętrznego dawał księżom i klerykom piękny przykład. Starał się ów biskup, jak wspomniał ksiądz Zienkiewicz aby jego kapłani byli ludźmi ubóstwa: „Nie szukajcie poklasków, materialnych wartości lecz Boga i sprawiedliwości”- mawiał biskup Łoziński. Przylgnięcie całym sercem do biskupa wywarło na księdzu Zienkiewiczu postawę dawania z czego był znany w swoim środowisku. Pamiętam kiedy kupiłem sobie drogie skórzane buty z przeznaczeniem na święcenia diakonatu i zrazu poniosłem je do „Wujka”, aby się nimi pochwalić, potem trochę żałowałem, tego co zrobiłem. Taki drobny szczegół bardzo przez siebie przemawia.
Mogę powiedzieć, że Ksiądz Zienkiewicz nakreślił swoją posługą kapłańską pewien model spowiednika, który jest nie tylko godny uwagi ale także warty przykładu dla współczesnych duszpasterzy.
Pragnę aby potwierdzeniem moich wypowiedzi na te zagadnienia było jeszcze krótkie zdanie Księdza Kardynała Gulbinowicza z przemówienia pożegnalnego: „… w oku kręci się łza choć stoimy nad trumną starego człowieka, jednak żal nasz płynie stąd iż żegnamy tak piękny ideał kapłana…”
Ks. Piotr Śmigielski