Miłoszyce, 4 grudnia 2016
W poniedziałek 21 listopada ksiądz Janusz Zbroniec uczestniczył na plebanii w Miłoszycach w dekanalnym spotkaniu z okazji imienin swoich i miejscowego proboszcza, a wieczorem w naszym kościele w Mszy świętej imieninowej, podczas której pożegnał się z nami i nam podziękował. W tym samym dniu (mamy informację zamieszczoną w Internecie) został powołany na wikariusza polskiej parafii rzymskokatolickiej pw. świętego Andrzeja Boboli w Londynie. W czwartek 24 listopada po południu pokazał się po raz ostatni na naszym probostwie, a wieczorem już był na swoim nowym miejscu.
Ksiądz Janusz będąc kapłanem przeszło trzydzieści lat (w ubiegłym roku świętowaliśmy to trzydziestolecie), aż dwadzieścia lat spędził jako misjonarz w Brazylii, z której co parę lat przyjeżdżał na kilkumiesięczne urlopy. Poznałem Go jakieś dziesięć lat temu i poprosiłem, by, będąc na wypoczynku w domu, odprawiał w naszym kościele, tym bardziej, że jego rodzina wywodzi się z Dziupliny. Gdy umierała Mama Janusza, pani Aniela, wiosną 2010 roku, znowu przyjechał i był przy jej śmierci, a potem pochował na miłoszyckim cmentarzu. We wrześniu 2014 roku przyjechał znowu i nikt nie przypuszczał, on sam pewnie też, że jego pobyt w Ojczyźnie tak się wydłuży. Okazało się, że pojawiły się trudności w uzyskaniu dokumentów na powrót do Brazylii. Wciągnąłem księdza Janusza w nasze duszpasterstwo, by miał radość z kapłańskiej posługi i by miał z czego żyć. Przecież w naszej polskiej rzeczywistości, gdzie ksiądz nie ma stałej pensji, źródłem utrzymania księdza, może nie wszyscy o tym wiedzą, jest ofiara składana za odprawioną Mszę świętą. Tak sobie myślę w tym momencie, ilu moich Parafian korzystających z mojej obecności i posługi, nigdy, ale to nigdy, nie poprosiło mnie o odprawienie Mszy świętej w takiej czy innej intencji.
Ale Pan Bóg sprawił, że pojawiło się więcej intencji i mogłem – dzięki Wam – wspomóc nimi księdza Janusza. Gdy 13 stycznia tego roku złamałem nogę, natychmiast zadzwoniłem po niego i nie tylko odprawił tę Mszę świętą, na którą nie doszedłem, ale na prawie trzy miesiące przejął opiekę nad nasza parafią. Odprawiał, chodził po kolędzie, sprawował sakramenty i codziennie mnie odwiedzał, opowiadając o swoich sympatycznych spotkaniach kolędowych z tymi, z którymi kiedyś się na tym terenie uczył, pracował w Jelczu – przed wstąpieniem do seminarium lub przyjaźnił się.
Widziałem radość w jego oczach płynącą z kapłańskiej posługi. To była też moja radość z tego, że nasza parafia mogła Mu pomóc. Gdy będąc jeszcze słabym powracałem do sił, cieszyłem się Jego pomocą w Wielkanoc, w Boże Ciało, podczas wakacji i zawsze wtedy, gdy Go poprosiłem o zastępstwo. Nigdy mi nie odmówił. Za taką kapłańską, koleżeńską postawę jestem Mu ogromnie wdzięczny, a moim Parafianom za dobroć serca okazywaną naszemu księdzu Januszowi. Podczas wspomnianej już Mszy świętej imieninowej w naszym kościele w dniu 21 listopada, ksiądz Zbroniec żegnając się powiedział, że „był przeze mnie traktowany nie jako wikary, lecz jako współpracownik”. Słuchałem z radością tego, co mówił, bo zawsze chciałem, by tak było.
Cieszę się tym nowym etapem w Jego kapłańskim życiu. Myślę, że staż wikariuszowski potrwa krótko i gdy nasz ksiądz Janusz pozna i pojmie brytyjskie klimaty, otrzyma samodzielną placówkę. Wielka Brytania leży bliżej Polski niż Brazylia, więc myślę pozytywnie o częstszych niż do tej pory naszych spotkaniach – tu i tam. Jeszcze raz dziękuję Księdzu Januszowi za pokazanie i przekazanie mi tyle dobra, a Wam za serdeczną opiekę nad Nim. Módlmy się za Niego i módlmy się za siebie wzajemnie.
Wasz ksiądz proboszcz Janusz Giluń